Od razu widać, żeś w harcerstwie nie był (kombinować nie umiesz)
Generalnie - w pewnych prehistorycznych czasach, gdy statyw stanowił niezły wydatek finansowy - kombinowało się np z w ten sposób, że ustawiałeś w aparacie samowyzwalacz, a sam aparat kładło się na czymś i dodatkowo dociążało, coby się nie poruszył.
Używając statyw w celu uzyskania nieporuszonych zdjęć potrzebujesz i tak: albo użyć samowyzwalacz albo wężyk spustowy (tfuuu w czasach cyfrówek i tak wielu nie wie co to jest
).
Inna sprawa - tak mi się przynajmniej wydaje - pod wodą i tak zdjęcia będą lekko rozmyte z uwagi na to, że w wodzie masz sporo różnego rodzaju zawiesiny, która i tak się rusza.
Dlatego najpierw po prostu lepiej spróbować w ten sposób: położyć aparat "na czymś", ustawić samowyzwalacz i sprawdzić efekt próbny - jeżeli jest zadowalający, można ewentualnie coś dalej zacząć kombinować.
Pamiętaj jednak o tym, że statyw musi być naprawdę stabilny aby zdjęcia były nieporuszone (czyli prawdopodobnie pod wodą trzeba go specjalnie dociążyć).
Jeszcze jedna kwestia - z tego co wiem (choć moja wiedza o cyfrakach jest również prehistoryczna
) - na długich czasach wychodzi ci niezły szum. W fotografii analogowej nazywało się to ziarnem i w zależnści od obróbki chemicznej można było czasem osiągnąć fajne efekty (niektórzy nazywali je artystycznymi
). W cyfrze mamy kanciate pixele (sorry Pixel
).
A tak w ogóle - pogadamy jutro zwłaszcza, że tak jest droga zalodzona, iż chyba nie dojdziemy do wody