No to teraz pare slow od organizatora...
Na wstepie dzieki serdeczne wszystkim uczestnikom !!! Ekipa zebrala sie doborowa, zarowno nurkowo jak i towarzysko...
Ale od poczatku...
Od samego poczatku wszystko szlo na nie...

Sebastian zlapal ospe w zlobku, Maciek musial zrezygnowac z wyjazdu, pogoda wymusila skrocenie naszych planow o jeden dzien, Nitrox mial wymieniana pompe paliwa doslownie na dwa dni przed wyplynieciem (dowiedzialem sie o tym od Radka znacznie pozniej, bo nie chcial mnie juz dobijac

) W drodze nad morze zawrocic musial z przyczyn osobistych nasz kolega Darek (okazal sie na tyle dobrym kumplem, ze zostawil nam swoje auto we Wloclawku, a sam wrocil taxi) Na miejscu okazalo sie ze nie ma Polsatu i wiele osob bylo rozgoryczonych brakiem mozliwosci ogladniecia walki Pudziana - tu sytuacje uratowal Pletwa i jego kumpel ktory prowadzil relacje z Warszawy na zywo przez telefon, oraz chlopaki z Tomysla (zawartosc ich plecaka, ktora nie miala dna

) Nastepnie od drugiej do osmej rano plynelismy na Bornholm wlasciwie w sztormie (ja odchorowywalem ta noc przez caly dzien), a fala wymusila zmiane wrakow (zamiast Affaire i Fu Shan - Fu Shan i Whiskey)
No i to wlasciwie tyle problemow, bo od tego momentu zaczela sie bajka (no moze nie dla mnie bo caly czas nadal ulewalem...

)
Wizura na Fu nawet trudna to oszacowania... ten wrak to prawdziwy gigant... napewno na niego wrocimy !!!
Kolejny wrak to okret podwodny, tu sobie odposcilem (z powodu ulewania bylem dosc mocno odwodniony i nie chcialem wpakowac sie w DCSa) razem z Pletwa i Mlodym ktory odpuscil z powodu wyziebienia (nural jako jedyny w piance) postanowilismy delektowac sie pobytem na pokladzie... Mlody przy okazji zlowil dosc okazalego dorsza.
To co dzialo sie pod woda niech opisza Ci co byli... Magda do tej pory budzi sie z krzykiem w nocy

Mi wystarczylo ze Radek powiedzial zaraz po wynurzeniu ze nie byl w stanie rozlozyc statywu pod aparat i mial problemy z powrotem do liny opustowej. Pozniej Mrozilla wspominal cos o sladach swoich pazurow na pokladzie...
Po wejsciu do Hasle okazalo sie ze wszystkie sklepy sa pozamykane
Wiec skonczylo sie na spacerze i siegnieciu do plecaczka przez co poniektorych
Droga na Heweliusza w nocy byla tak spokojna, ze nawet nie wiedzielismy ze plyniemy... a tafla wody nad wrakiem tak gladka, ze trudno spotkac taka na Zakrzowku... Nie sadzilem, ze morze moze tak wygladac...
Same nury to jakis obled, fajna wizura, ledwo wyczuwalny prad (tyle ze woda jeszcze zimna) a sam wrak... no coz widac rozmiar tragedi. Pierwszy nur to oplyniecie wraku z zewnatrz, drugi penetracja ladowni, a jest co penetrowac zwlaszcza, ze wrak jest stosunkowo plytko.
Napewno tam wrocimy (wlasciwie to juz zaczalem meczyc Radka o jakis termin (chocby jeden dzien...)
Przemyslenia po wyjezdzie: o tej porze roku suchy skafander, dobre swiatlo, kieszenie balastowe wymagaja by obchodzic sie z nimi przy przeciskaniu jak z jajkiem, jedna tabletka lokomotiv to za malo... dojazd do Darlowa, to wyprawa jak na ksiezyc...
Jeszcze raz dzieki serdeczne wszystkim uczestnika.
ps Olo nastepnym razem pociagiem...
